Duże dziecko - duży kłopot? Nastolatka.

Czternaście lat temu urodziłam naturalnie swoje pierwsze dziecko, małe serduszko przestało bić na chwilę, lekarze zabrali ją ratować.

Przez dwie doby widziałam ją tylko przez szybę, nie mogłam dotknąć i przytulić, następne trzydzieści dni spędziła w centrum zdrowia dziecka.
Od początku byłyśmy rozdzielone. 



Po przyjeździe do domu nadrabiałam stracone chwile, tuliłam i nosiłam, dziecko spało mi na rękach, robiłam wszystko by mogła mnie pokochać.

Od małego była strasznie rozpieszczonym dzieckiem, każdy traktował ją inaczej, bo przeżyła tyle złego od samego początku. Pozwalaliśmy jej na wszystko, mogła wchodzić nam na głowy, do każdego zwracała się po imieniu. Dostawała wszystko co tylko chciała.
To był mój błąd, wprowadziłam się z córką do rodziców i siostry, cztery dorosłe osoby opiekowały się moim skarbem, trzy mną.
Byłam samotną mamą bez złotówki przy dupie i nie liczyłam na to, by coś mogło się zmienić w moim życiu. Nikt nie liczył się z moim zdaniem, a ja nie miałam nic do powiedzenia.
Moja córka dorastała i zawsze zaznaczała czego chce lub nie chce i tak zostało jej do dnia dzisiejszego.
Nie chcę się uczyć.
Nie chce pomagać w domu.
Wciąż słyszę - nie chcę.




Nastolatka w domu.

Marzyłam zawsze o starszej córce, wspólnych pogaduszkach do późna, takich samych jakie wspominam ze swoich czasów, kiedy byłam dzieckiem. Marzyłam o tym by moje dzieci przychodziły do mnie z każdym swoim problemem, z każdą sprawą, z którą chciałyby się podzielić właśnie z mamą, chciałabym by mogły zawsze się wyżalić czy po prostu zwierzyć. Miałam być tą, która zawsze wysłucha i pomoże.
Chciałam być taka jak moja mama dla mnie.
Staram się być właśnie taka.


Ciężko być jest dobrą mamą, kiedy ma się w domu nastolatkę z zaburzeniami emocjonalnymi, która nigdy nie słucha co do niej mówisz, lub odwraca się plecami do ciebie i wychodzi. Nigdy nie wiem na co mam zwalić winę, na jej zaburzenia czy już na trudny okres dojrzewania. Nigdy bym nie przypuszczała, że w moim domu pojawi się nagle mała buntowniczka, kłamczucha i kombinatorka.
Ciężko jest rozmawiać z dzieckiem, kiedy wpuszcza twoje gadanie tylko jednym uchem i nie bierze sobie tego do serca, a szkoda, wtedy było by nam łatwiej nawiązać kontakt i naprawić nić nieporozumień.

Na blogu znajdziecie kilka porad jak rozmawiać z nastolatkiem, z których sama często korzystam, znajdziecie je tutaj <Klik>.


Często zastanawiam się gdzie popełniłam błąd, czego dałam za dużo, a czego za mało.

Wiem, że dawanie małemu dziecku wszystkiego o czym tylko zapragnie jest złe, a  nagłe skrócenie tego wszystkiego powoduje problemy.

Moje dziecko dużo przeszło w swoim krótkim życiu, na pewno jest jej ciężko porozumieć się z rówieśnikami, z tego powodu, że jest inna, często jej dokuczają w szkole, a swoje złe emocje rozładowuje w domu.

Zabieranie zabawek, zeszytów, książek to moja codzienność, muszę kilka razy dziennie wysłuchiwać skarg na nią. W szkole koledzy i koleżanki zabierają jej wszystko, ona robi to samo w domu, takich zachowań uczy się w szkole.

Młodsza siostra ma dosyć złośliwości swojej siostry, młodszy brat już kilka razy wylądował popchnięty na podłogę, a mnie ogarnia strach, co dalej.

Nie chcę by cierpiała na tym cała rodzina, cały czas próbuję nawiązać z nią kontakt, rozmawiam o tym co nie podoba mi się w jej zachowaniu, chciałabym jej pomóc zanim będzie za późno, przeraża mnie fakt, że cały czas dojrzewa i szaleją w niej hormony.

Ciężko mieć w domu nastolatkę, która na zewnątrz staje się kobietą, a w środku nadal jest siedmioletnią dziewczynką, która ma w planach tylko zabawy,  hormony przypominają o tym, że jest jednak starsza i potrzebuje jak inne dziewczynki pierwszej miłości.

Cały zeszły rok szkolny jeździłam po lekarzach specjalistach.
Neurolog, psycholog i pedagog.

Nie wiem jak pomóc swojej córce, jeśli nie chce tej pomocy przyjąć od nikogo, rodzina, specjaliści nie dają rady, jestem z tym całkowicie sama.

Ostatecznością będzie podanie jej leków, by wyciszyć zaburzenia emocjonalne, by mogła być troszkę bardziej normalna, nadal zostaje pod opieką specjalistów ale czy to pomoże, okaże się z czasem.

Zastanawiam się ile jest takich rodzin podobnych do naszych, którzy muszą borykać się z podobnym problemem, ile osób otrzymało pomoc, która przynosi rezultaty.

Ja czasem przestaje wierzyć i liczyć na to, że będzie lepiej ale wciąż mam nadzieję, że kiedyś w naszym domu będzie po prostu zwyczajnie.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz