Rozterki matki karmiącej

Ostatnio mam dużo czasu na rozmyślania ale co może robić matka ,która bez przerwy karmi swoje dziecię.
Nic. Tylko rozmyślać.
Tak więc rozmyślam godzinami leżąc, a właściwie siedząc rozłożyście z wywalonym cyckiem i karmiąc swojego małego potworka, który jest zawsze głodny albo życzy sobie bliskości mojego ciała. Korzystam z tej bliskości na całego,ponieważ za kilka lat będzie wstydził się dać buziaka przed kolegami,nie będzie przytulał się jak teraz. Łapie więc te piękne  chwile garściami. Synek mamusi,już wiem co to znaczy.
Tak ma być lub musi być.
Nie wiem,nie znam się.
Jestem tylko matką na pełnym etacie.

Rozkochuję się w tym widoku,każdego dnia...
bardziej,mocniej...
Muszę  się przyznać ,że pokochałam  rolę matki karmiącej, chociaż ta rola jest męcząca i bardzo wymagająca.Poświęcam jej naprawdę wiele czasu i wiem , że Świętą z tego powodu nie zostanę. Czasem przychodzą mi takie myśli, by już zakończyć ten cały naturalny proces karmienia,bo zaniedbuje dom i pozostałą dwójkę moich dzieci,męża który jest tylko na weekend i szalonego mojego psa ,który nie wygląda ostatnio na szczęśliwego. Karmiąc butelką miałabym tego czasu więcej do podziału, może nawet znalazłabym chwilę dla siebie.Teraz tego czasu nie mam.
Karmię naturalnie, bo chcę,bo tak trudniej,bo lubię wyzwania, bo nasze chore społeczeństwo napiętnowało by mnie gdybym tego nie robiła.
Jest mi przykro kiedy przychodzi do mnie kurczak i prosi o zabawę, a ja tylko mówię:
nie teraz Julia ,później, jak skończę karmić.
Tego później nigdy nie ma , a ja wciąż z Tośkiem przy piersi. Nie oderwę go przecież.Tracę te inne,cenne chwile, które nigdy nie będą do nadrobienia.Czasem żałuje i łza potrafi spłynąć po policzku.
Lubię patrzeć na to szczęście na moich rękach.Jest jeszcze takie małe,niewinne,bezbronne.
Moje późne macierzyństwo  takie spokojne, wyciszone i chyba nawet wymarzone.
Takie ukochane.
Trójka dzieci .Każde  inne. Jedyne w swoim rodzaju.
Kocham swoje dzieci.
Nawet kiedy pyskują,kłamią i kombinują.
Mam nadzieję ,że to wiedzą...









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz